To się powtarza na naszych oczach…

Natalia Królikowska

 

„W małym muzeum Holokaustu w Erewaniu fotografie, które nawet nas, zahartowanych od lat, zmuszają do odwrócenia wzroku — wspomina Alina Margolis w tekście „Moralność czasu Holokaustu” — ojciec przywiązany do krzesła i na jego kolanach ćwiartowane jego niemowlę, obok przywiązana do krzesła matka i kawałki tego niemowlęcia wpychane jej do ust. Myśl, której nie należy wypowiedzieć: czy śmierć w komorze gazowej nie była luksusem w porównaniu z tym, co utrwaliła ta fotografia?”

W ten sposób wyartykułowane pytanie, wyszeptane jak gdyby z wnętrza własnego sumienia,  wbrew politycznej poprawności oraz w poprzek dominującemu dyskursowi o Zagładzie  przez wybitną, polską działaczkę społeczną pochodzenia żydowskiego, żonę Marka Edelmana, uczestniczkę powstania w getcie warszawskim, zdaje się wisieć jak mroczny cień nad tomem, który leży przede mną. Jak fantomowy zarys postaci Papaziana, ormiańskiego przywódcy, oglądającego szczątki pomordowanych w latach 1915-1916 Ormian, którego zdjęcie widnieje na okładce najnowszej książki profesora Arkadiusza Morawca, literaturoznawcy, zajmującego się XX-wiecznym pisarstwem polskim, o którego stylu i metodach pracy pisałam pokrótce w recenzji jego poprzedniej publikacji (Zofia Romanowiczowa. Pisarka nie tylko emigracyjna). 

Literatura polska wobec ludobójstwa to pozycja wyjątkowa, niemająca jak dotąd sobie podobnych w polskim literaturoznawstwie. Jej szczególność polega na zestawieniu obok siebie pisarstwa dotyczącego różnych przykładów dwudziestowiecznych ludobójstw, popełnianych w Europie w XX wieku — a nie tylko tego niezwykle reprezentatywnego dla polskiej literatury, czyli podejmującego kwestie związane z eksterminacją ludności żydowskiej czy zbrodniach dokonanych na narodzie polskim.

„Chodzi mi o uczulenie także historyków literatury polskiej (i historyków innych literatur) na fakt, że zagłada Żydów, której słusznie, podobnie jak jej literackim zapisom, poświęca się dużo uwagi, jest jedynie — zdaję sobie sprawę, że słowo to tych, którzy się jej wymknęli, może zaboleć — jedną z licznych, nie tylko w wieku XX, zagład, masowych zbrodni [...] - wyjaśnia we wstępie autor książki — Jestem jak najdalszy od relatywizowania mordu dokonanego na Żydach, dostrzegam jego specyfikę; chodzi mi jedynie o zwrócenie uwagi na to, że praktyki ludobójcze są w dziejach, niestety, powszechne i powtarzalne”.

Poszczególne rozdziały prowadzą czytelnika przez dzieje dwudziestowiecznych mordów i ich literackich oraz paraliterackich reprezentacji, począwszy od zagłady Ormian, dokonanej przez Turków w latach 1915-1923, poprzez krwawy konflikt Ormian i Azerów, którego liczne echa Morawiec znajduje w Przedwiośniu Stefana Żeromskiego, w którym pod płaszczykiem ogarniającej wszystko rewolucji bolszewickiej, żywym ogniem płoną spory etniczne, religijne i klasowe, a także dopiero co rozniecona I Wojna Światowa; przez traktowaną zwykle jedynie pretekstowo lub metaforycznie, realną eksterminację osób chorych psychicznie, niepełnosprawnych oraz tych, uznanych przez nazistowską administrację za „aspołeczne”, np. prostytutki; przez za wciąż mało znaną i opisaną zagładę Cyganów, po której Polska miała doskonałą szansę, by odegrać znaczącą rolę w jej upamiętnieniu, a którą z różnych względów (o których szerzej pisze profesor) „zaprzepaściła”, aż po kończącą straszny wiek XX masakrę w Srebrenicy, w której według różnych szacunków, zginęło od sześciu do ponad ośmiu tysięcy muzułmańskich mężczyzn i chłopców. W wymienionych rozdziałach autor opisuje fakty historyczne, dotyczące poszczególnych zbrodni, kreśli ich społeczno-polityczne tło, następnie przywołuje dokumenty, relacje świadków, zeznania i świadectwa, aby płynnie przejść do tekstów literackich, podejmujących zaprezentowany problem. Co znamienne, Morawiec nie wartościuje różnych form upamiętnienia zdarzeń historycznych. Jak często podkreśla, zarówno w wywiadach (posłuchaj audycji z udziałem Autora w radiowej Trójce), jak i w rozmowach prywatnych, a także w swojej najnowszej książce:

„[...] literaturoznawcy zbyt często zapominają, że funkcja estetyczna nie jest jedyną, jaką ma do spełnienia literatura…”.

I nie chodzi tu tylko o jakkolwiek pojmowaną prawdę, ale o nastrój czy emocje, jakie wywołuje dany tekst. Takie podejście, wraz ze świetnym warsztatem badawczym oraz wnikliwym i głębokim poszukiwaniu źródeł, prowadzą autora do niezwykłych odkryć. Przywołanym rozdziałom, będącym nowatorskim spojrzeniem na temat ludobójstwa w polskiej literaturze, towarzyszą bowiem partie, poświęcone utworom powszechnie znanym i szeroko opisanym, takim jak słynny wiersz Warkoczyk Tadeusza Różewicza, zbiór Medaliony Zofii Nałkowskiej, będący obowiązkową lekturą szkolną już od lat 50., czy znana każdemu polskiemu dziecku Lokomotywa Juliana Tuwima.

Wydawać by się mogło, że na temat wymienionych utworów wszystko zostało już napisane, tymczasem okazuje się, że wciąż kryją one swoje tajemnice, których odkrycie możliwe jest jedynie dzięki zestawieniu ich z innymi, mniej znanymi tekstami. Owocem skrupulatnego i drobiazgowego badania tekstów okołoliterackich są chociażby takie odkrycia profesora Morawca jak jawne przekłamanie prawdy historycznej o profesorze Spannerze w uchodzących niemal za dokument Medalionach Nałkowskiej czy ujawnienie kryptocytatów w najsłynniejszych wierszach Różewicza, do których źródła sam autor nigdy się nie przyznał i których nie odkryli jak dotąd również najwybitniejsi badacze jego twórczości. Mocną stroną omawianej książki jest to, że jej autor nie „robi sensacji” ze swoich odkryć. Stara się przedstawić jak najszerszy kontekst podejmowanych zagadnień, ocenę pozostawiając odbiorcy.

Literatura polska wobec ludobójstwa to również książka o pamięci, a bardziej precyzyjnie — o upamiętnianiu. Autor odwiedził większość z opisywanych przez siebie miejsc kaźni. Na własne oczy widział miejsca i izby pamięci, cmentarze, muzea, pomniki, tablice, murale. Wiele z tych miejsc jest zaniedbanych, na miejscu niektórych powstały chlewnie, w sąsiedztwie innych działają sklepy monopolowe. Morawiec nie tylko pokazuje, jak wiele było różnych masowych mordów, ale również jak różna jest o nich pamięć. Ciekawe są spostrzeżenia autora dotyczące chociażby oralnego charakteru świadectw cygańskich, przekazywanych w formie pieśni, nierzadko w różnych językach czy o braku literackiej reprezentacji eksterminowanych osób chorych psychicznie, w przypadku których powinniśmy raczej mówić o zbiorze jednostek niż o społeczności, mogącej w jakiś sposób zabiegać o upamiętnianie swoich doświadczeń. Trafne wydają się również refleksje autora o medialności konfliktu w byłej Jugosławii oraz o związanej z tym manipulacji, która wpłynęła na sposób odbioru i pamięci o okolicznościach masakry w Srebrenicy.

Smutna to i piękna książka, owoc długoletnich studiów, podróży i osobistych fascynacji autora. Podjęta w niej problematyka jest — jak zauważa profesor Michał Głowiński — ważna zarówno z naukowego, jak i ogólnospołecznego punktu widzenia. Bo jak pisze przywoływany przez Morawca Dawid Warszawski: „To się powtarza na naszych oczach, w tej samej bezbronności ofiar i tej samej bezsilności świata”. Kryzys uchodźczy, wojna w Syrii, Aleppo — kolejne zagłady, na kolejną, XXI-wieczną już opowieść o ludobójstwie.

 

Więcej tekstów autorki znajdziesz TUTAJ.