Podobnie jak "sztos" (zwycięzca sprzed dwóch lat), a także wciąż popularny "melanż", "dzban" zdaje się reaktywacją dawnej polszczyzny, hołdem złożonym jej poprzez neosemantyzację. Jeśli nadal zdarza wam się narzekać na odtwórcze, bezrefleksyjne kopiowanie sformułowań z języka angielskiego (nieznośny, wszędobylski przysłówek „epicko”) czy przenoszenie do potocznych wypowiedzi nowomowy korporacyjnej (irytujące „focusowania” czy „targetowania”), warto zdać sobie sprawę, że kreatywność młodych ludzi zmierza w zupełnie odmiennym kierunku.
Zakurzone językowe szpargały, wyciągnięte z lamusa stylu rupiecie – być może właśnie do nich należy przyszłość. Youtuber Klocuch, któremu, zdaniem Bartka Chacińskiego, "dzban" zawdzięcza swoją popularność, „chętnie sięga po słowa, które dawno wypadły z obiegu. Analogicznie popularny wulgaryzm na «k» zastępuje archaicznym «kruci», a opowiadanie głupot kwituje terminem «bajdurzenie»”. W internetowym Miejskim słowniku slangu i mowy potocznej znajdziemy dodaną niedawno definicję słowa „ulep” (niegdyś oznaczającego zbyt słodki napój): „Fura po wieśniackim tuningu np. z laminatami, jebitnymi spoilerami, z choinkowym oświetleniem”. Kilka lat temu Taco Hemingway rapował o tym, że idzie ulicami, „gapiąc się na panny hoże”. Takie przykłady można mnożyć.
Z jednej strony młodzieżowe archaizowanie wydaje się pretensjonalne, z drugiej da się w nim zobaczyć wyraz pozytywnego, patriotycznego językowego snobizmu.
"Dzban" niesie ze sobą pewien przewrotny patos. Na tle popularnego, codziennie używanego dzbanka brzmi pompatycznie, trochę jak dzwon. Krasicki w oświeceniowej bajce o sarmackim dzbanie zatytułowanej Mądry i głupi pisał: „Wiesz, dlaczego dzwon głośny? Bo wewnątrz jest próżny”. Próżny jest także "dzban" – do tego w dwójnasób. Młodzieżowe Słowo Roku 2018 okazuje się naprawdę poręczną formą określania ludzi przekonanych o własnej wyjątkowości, wygłaszających piramidalnie nonsensowne opinie tonem mędrców. To dlatego tak często pojawia się w komentarzach dotyczących wypowiedzi polityków, dziennikarzy, publicystów.
W "dzbanie" może podobać się też jego egalitarność. Marek Łaziński przywołuje w swoim uzasadnieniu werdyktu najbardziej wyczerpującą definicję zwycięskiego pojęcia: „Dzbanem może być każdy. Wystarczy, że zrobi coś, co w jakikolwiek sposób nie spodoba się drugiemu rozmówcy. Tak powstaje dzban”. W przeciwieństwie do "leminga" czy "mohera" - "dzban" jest więc słowem ponad podziałami. Każdy może być "dzbanem", a kto myśli, że nie był "dzbanem" ni razu, ten jest "dzbanem" największym.
Więcej tekstów autora znajdziesz TUTAJ.