Rozdział dotyczący Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego Retroperspektywy organizowanego przez Teatr Chorea, którego szefem jest Tomasz Rodowicz, to nie do końca historiozoficzna anegdota z festiwalowej rzeczywistości, lecz raczej bardzo intymna rozmowa z twórcami, wprowadzająca czytelnika w przestrzeń świadomego współuczestnictwa. To poznawanie teatru od tej drugiej (poza faktograficznej) strony, to uświadamianie sobie, że jest to bardzo rozbudowany, wieloelementowy i trudny proces a przy tym niezwykle ulotny, efemeryczny, powstający zawsze tylko „na chwilę”, wyłącznie w momencie scenicznej realizacji. To wydarzenie oparte na wyjątkowym rodzaju energii, na emocjonalnej dominacji, wynikającej z braku obojętności wobec tego co dzieje się pomiędzy twórcą a odbiorcą. To teatr żywy, prawdziwy zakładający udział, zaangażowanie, świadomość. Nie ma teatru bez „natknięcia” się na obserwatora, nawet na tego „z pozoru” obojętnego. Z pozoru, gdyż do teatru nie przychodzi się przypadkiem, każdy wybiera się do teatru – zatem jest to kwestia decyzji, a za decyzjami stoją konsekwencje, czasem dramatyczne, zawsze niełatwo weryfikowalne, na pewno nieobojętne. To spotkanie, mimo że czasem wymuszane festiwalowym blichtrem, wciąż pozostaje spotkaniem, w którym naruszona jest nasza intymność. W teatrze konformizm wyrzucany jest na margines, na rzecz uczestnictwa, które nadaje tej relacji „osobisty ton”. Stąd owa decyzyjność – determinująca naszą uwagę, kierująca nasze skupienie na człowieka, który chce z nami rozmawiać, za pomocą wydawałoby się „obcych” narzędzi: nieswojego teksu/słowa, nieswojego ubioru/kostiumu, w wykreowanej rzeczywistości/dekoracjach/na scenie, ale za to z pełnym szczerej emocji oddaniem.
Tak zresztą zaczyna się historia – opisywanego w publikacji – Łódzkiego Przeglądu Teatrów Amatorskich, właśnie od idei (której orędownikiem był nieżyjący już adorator ŁóPTA'y - Marian Glinkowski) zakładającej, że podstawową zasadą teatru amatorskiego jest emocjonalna szczerość i prawda (często przesłaniająca warsztatowe mankamenty), bo tylko prawda ma realny wpływ na głęboką przemianę młodych twórców.
Zatem w teatrze najważniejsze są: prawda spotkania z drugim człowiekiem i związane z nim emocje, tylko wtedy może powstać szczera relacja. A co z widzem oczekującym, nieco zepsutym praktyką, wiedzą rozpoznania? Wydaje się, że teatr może każdego uwieść, jeśli tylko na scenie rozegra się coś prawdziwego, świadomego a przez to autentycznego. Wierzę, że wciąż można doświadczyć tego zjawiska – tutaj wskazuję na niezawodową scenę - tam (wydaje się) odbywają się jeszcze jakiekolwiek poszukiwania aktualności.
Więcej tekstów tego autora znajdziesz TUTAJ.