Spotkanie z "F"

Tomasz Konopka

 

Festiwale teatralne to prawie zawsze duże wydarzenia, „obfite” w propozycje i cytaty, a do tego zawierające odrobinę jakże atrakcyjnej „egzotyki”. I tak też jest z festiwalami opisanymi w publikacji UŁ „Łódzkie festiwale teatralne. Historia i współczesność” pod redakcją Ireny Jajte-Lewkowicz. Rzeczywiście, większość z przywołanych imprez, to duże i pełne odniesień widowiska, rozpisane na wielodniowe etapy, wypełnione różnorodnymi, niecodziennymi zdarzeniami. Ja jednak zwróciłem uwagę na te część publikacji, która porusza nieco odmienną przestrzeń doświadczeń.

Rozdział dotyczący Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego Retroperspektywy organizowanego przez Teatr Chorea, którego szefem jest Tomasz Rodowicz, to nie do końca historiozoficzna anegdota z festiwalowej rzeczywistości, lecz raczej bardzo intymna rozmowa z twórcami, wprowadzająca czytelnika w przestrzeń świadomego współuczestnictwa. To poznawanie teatru od tej drugiej (poza faktograficznej) strony, to uświadamianie sobie, że jest to bardzo rozbudowany, wieloelementowy i trudny proces a przy tym niezwykle ulotny, efemeryczny, powstający zawsze tylko „na chwilę”, wyłącznie w momencie scenicznej realizacji. To wydarzenie oparte na wyjątkowym rodzaju energii, na emocjonalnej dominacji, wynikającej z braku obojętności wobec tego co dzieje się pomiędzy twórcą a odbiorcą. To teatr żywy, prawdziwy zakładający udział, zaangażowanie, świadomość. Nie ma teatru bez „natknięcia” się na obserwatora, nawet na tego „z pozoru” obojętnego. Z pozoru, gdyż do teatru nie przychodzi się przypadkiem, każdy wybiera się do teatru – zatem jest to kwestia decyzji, a za decyzjami stoją konsekwencje, czasem dramatyczne, zawsze niełatwo weryfikowalne, na pewno nieobojętne. To spotkanie, mimo że czasem wymuszane festiwalowym blichtrem, wciąż pozostaje spotkaniem, w którym naruszona jest nasza intymność. W teatrze konformizm wyrzucany jest na margines, na rzecz uczestnictwa, które nadaje tej relacji „osobisty ton”. Stąd owa decyzyjność – determinująca naszą uwagę, kierująca nasze skupienie na człowieka, który chce z nami rozmawiać, za pomocą wydawałoby się „obcych” narzędzi: nieswojego teksu/słowa, nieswojego ubioru/kostiumu, w wykreowanej rzeczywistości/dekoracjach/na scenie, ale za to z pełnym szczerej emocji oddaniem.

Tak zresztą zaczyna się historia – opisywanego w publikacji – Łódzkiego Przeglądu Teatrów Amatorskich, właśnie od idei (której orędownikiem był nieżyjący już adorator ŁóPTA'y - Marian Glinkowski) zakładającej, że podstawową zasadą teatru amatorskiego jest emocjonalna szczerość i prawda (często przesłaniająca warsztatowe mankamenty), bo tylko prawda ma realny wpływ na głęboką przemianę młodych twórców.

Zatem w teatrze najważniejsze są: prawda spotkania z drugim człowiekiem i związane z nim emocje, tylko wtedy może powstać szczera relacja. A co z widzem oczekującym, nieco zepsutym praktyką, wiedzą rozpoznania? Wydaje się, że teatr może każdego uwieść, jeśli tylko na scenie rozegra się coś prawdziwego, świadomego a przez to autentycznego. Wierzę, że wciąż można doświadczyć tego zjawiska – tutaj wskazuję na niezawodową scenę - tam (wydaje się) odbywają się jeszcze jakiekolwiek poszukiwania aktualności.

 

Więcej tekstów tego autora znajdziesz TUTAJ.