Tak właśnie robił Akwinata, wykorzystując kategorie filozofii Arystotelesa do sformułowania systemu chrześcijańskiego. Już lista tytułów książek opublikowanych przez Swinburne’a (również tych wydanych w języku polskim) może przyprawić o zawrót głowy. Nie są to przy tym opracowania przyczynkarskie czy podejmujące tematy marginalne. Swinburne podejmuje bowiem kwestie najważniejsze: pyta, czy istnieje Bóg, idzie dalej i zastanawia się, czy Jezus był Bogiem, wreszcie zgłębia istotę zmartwychwstania wcielonego Boga. To tytuły tych najbardziej znanych książek. Jednak moim zdaniem każdy, kogo interesuje system brytyjskiego myśliciela powinien uważnie przeczytać jego intelektualną biografię, którą ciągle aktualizuje. Chodzi o trzydziesto-stronicowy esej Moja autobiografia duchowa. Powołanie teologa naturalnego, który jest najlepszym wglądem w jego metodę badawczą. Powiada: „Lubiłem prowadzić spory, a im liczniejsi i zdolniejsi byli moi oponenci, tym lepiej dla mnie”. Jakże daleko jesteśmy od zacietrzewionych apologetów religijnych, którzy wszędzie wietrzą szatana i bezpardonowo zwalczają swoich przeciwników rzeczywistych czy częściej wyimaginowanych.
Dla Richarda Swinburne’a szczególnie wymagającym przeciwnikiem są ateiści, ale to im właśnie jest bardzo wdzięczny, gdyż zmuszają go do większego wysiłku umysłowego.
Moim zdaniem to wyznanie zupełnie wyjątkowe w dzisiejszej spolaryzowanej rzeczywistości, również tej akademickiej, w której nie tyle chodzi o przekonanie oponenta czy poznanie jego zdania, ile o odrzucenie, poniżenie, a w skrajnych wypadkach o zniszczenie. Tym bardziej warto zapamiętać takie oto pokorne wyznanie filozofa, w którym z jednej strony nie skrywa własnego wkładu w rozwój nauki, ale też uznaje wartość dokonań tych, którzy nie podzielają jego przekonań: „Wierzę, że udało mi się wnieść własny mały wkład w przywracanie chrześcijaństwu intelektualnej powagi. Jestem niezmiernie wdzięczny za przywilej, jakim jest dla mnie możliwość wykonywania takiej pracy – jestem wdzięczny Bogu, jestem wdzięczny moim kolegom uprawiającym filozofię ateistyczną za ich tolerancję i brak uprzedzeń wobec tak nietypowego kolegi jak ja”. Pozwoliłem sobie na ten dłuższy cytat tylko dlatego, że jest on najlepszym wprowadzeniem do książki, którą chciałbym Czytelnikom gorąco polecić.
Chodzi o swoiste podsumowanie całego ogromnego dorobku Swinburne’a, jakim jest Umysł, mózg i wolna wola. Owszem lektura każdej z jego książek to prawdziwa uczta intelektualna, gdyż przywracają one wiarę w siłę argumentu filozoficznego w konstruowaniu teistycznego światopoglądu. Jednak w większości z nich przeważała problematyka apologetyczna, która może nie dla wszystkich jest ciekawa. Tutaj natomiast mamy wgląd w jego warsztat czysto filozoficzny. Tytułowe pojęcia zostały wpisane w szeroki kontekst najnowszych zdobyczy nauk szczegółowych tak różnych jak biologia, chemia, genetyka, fizyka z teorią względności i teorią kwantową, wreszcie kosmologia.
Jednak Swinburne nie epatuje znajomością wiedzy, ale ją włącza w rozumienie tak fundamentalnych dla każdego z nas zagadnień jak metafizyka, granice i możliwości ludzkiego poznania, tego jak współdziała w nas rzeczywistość cielesna i duchowa, wreszcie zostajemy wprowadzeni w niezwykle subtelne rozważania na temat wolnej woli i odpowiedzialności moralnej.
To nie jest książka łatwa. Wymaga systematycznej lektury poszczególnych rozdziałów. Jednak ten wysiłek się opłaca. Uzyskujemy wgląd w tajniki naszej własnej osobowości i ogromnych możliwości rozwojowych, jakie w nas drzemią. Autor nie przymusza Czytelnika do przyjęcia teistycznego światopoglądu, ale uczciwie przyznaje, że dla niego samego jest on najbardziej prawdopodobny. Na koniec dodam, że jeśli ktoś współcześnie wie, co o Bogu napisano w przeszłości i jak to należy rozumieć, to tym kimś jest właśnie Richard Swinburne. Właśnie dlatego warto po jego książki sięgać, a zwłaszcza po Umysł, mózg i wolną wolę, gdyż nawet jeśli Autor pisze głównie o człowieku, to ciągle każe myśleć o jego Stwórcy.
Więcej tekstów autora znajdziesz TUTAJ.