Vladimir Nabokov z pewnością należy do pisarzy przedstawiających pełnokrwistą, skondensowaną rzeczywistość, wynika to jednak w przypadku jego twórczości nie tyle z chęci ukazania fabularnej „nagłej gęstości życia”, o której wspominał w Zasłonie Milan Kundera, ale z niesłychanej umiejętności dostrzegania codziennych drobiazgów oraz ulotnych wrażeń. To właśnie ona przeważnie decyduje o fenomenie danego pisarza, wpływa na wyjątkowy status świata przedstawionego, a przede wszystkim przeżytego bardzo intensywnie. Jeśli współczesnego czytelnika dziwi choćby to, że dla Mickiewicza wielkie znaczenie miał „bursztynowy świerzop”, to warto by sam zadał pytanie: czy wiesz, gdzie, pośród czego właściwie jesteś? No i przede wszystkim czy potrafisz być właściwie – tzn. na poważnie, całym sobą? Jeśli Nabokov przeczytałby Pana Tadeusza, to z pewnością mogłoby mu się spodobać w nim znacznie więcej niż tylko postać eterycznej, litewskiej Lolity.
Ogromny wpływ na barwny, hipnotyzujący wymiar obrazów z powieści Nabokova ma fakt, że był on synestetykiem. Razem z m.in. Izaakiem Newtonem, Wassilim Kandinskim czy Vincetem van Goghiem należał do istniejącej od wieków niewielkiej grupy osób, które od dziecka są przekonane, że pewnym jakościom zmysłowym odpowiadają inne, powiązane z odmiennymi zmysłami. Autor Bladego ognia potrafił wykorzystać ten dar, zwracając uwagę na „brązowy zapach włosów”, „wilgotne szepty” czy „lepkość światła”. Pracą poświęconą temu aspektowi twórczości rosyjskiego mistrza słowa, a może raczej mistrza zdania, jest książka Anny Ginter Vladimir Nabokov i jego synestezyjny świat. Autorka w przekonujący sposób rozpoczyna od omówienia historii refleksji dotyczących wrażeń międzysensorycznych. Następnie, odwołując się do biografii pisarza, pokazuje, w jak wielkim stopniu opisy o charakterze synestezyjnym zostały zdeterminowane przez doświadczenia przechowane we wspomnieniach. Nabokov pisał: „Być może przesadnie hołubię swoje najwcześniejsze wrażenia, ale mam powody do wdzięczności. Doprowadziły one do istnego edenu doznań wizualnych i dotykowych”. Książkę Anny Ginter można uznać za przewodnik po odczuciach związanych z widzeniem, słyszeniem, smakiem, dotykiem, zapachem, temperaturą i bólem. Mamy tu do czynienia m.in. z drobiazgowym omówieniem kwestii barwnego postrzegania liter, określeniem specyfiki synestezyjnej metafory czy zwróceniem uwagi na to, w jakim stopniu międzysensoryczna wrażliwość wpływa na postrzeganie czasu i przestrzeni.
Jeżeli coś w tej książce rozczarowuje, to fakt, że autorka w niektórych rozdziałach poprzestaje na zgromadzeniu materiału, wnioski wydają się czasem zbyt lakoniczne bądź zachowawcze. Mówiąc językiem Nabokova: mało w tej pracy żaru. Czy jednak musi to być wada? Gdy dziś literaturoznawcy, często posługując się modnymi, postkolonialnymi czy feministycznymi teoriami interpretacyjnymi, zapominają wnikliwie potraktować omawiane teksty lub dochodzą do „rewolucyjnych” wniosków bez dostatecznego zgłębienia interesującej ich problematyki, Anna Ginter z pewnością potrafiła oddać szczególny, bardzo szczegółowy hołd miłośnikowi szczegółów.
Więcej tekstów autora znajdziesz TUTAJ.