Przestrzeń Młynarskiego

Piotr Szwed

 

Po co nam muzyka? „Stanowi punkt wyjścia i jest kanałem komunikacyjnym, przestrzenią, w której możemy się spotkać i coś wspólnie zrobić”. Ta pochodząca z ostatniego numeru „Gazety Magnetofonowej” wypowiedź artystki, pedagożki i animatorki kultury Joanny Bronisławskiej, występującej pod pseudonimem Asi Mina, mogłaby być mottem wydanej pod koniec ubiegłego roku obszernej monografii poświęconej tekstom piosenek Wojciecha Młynarskiego, książki dedykowanej prof. Barbarze Kudrze.

 

Zwyczaj honorowania zasłużonych naukowców tomem szkiców jest dość powszechny, można się jednak zastanawiać, dlaczego dwudziestu czterech badaczy zajęło się z tej okazji akurat piosenkami autora Niedzieli na Głównym. We wstępie do publikacji możemy odnaleźć odpowiedź. „Piosenki literackie, szczególnie piosenki Jeremiego Przybory, Wojciecha Młynarskiego, zawsze towarzyszą Pani Profesor: śpiewa je, recytuje, komentuje za ich pomocą rzeczywistość, bada jako językoznawczyni, obdarowuje przyjaciół i znajomych tomikami ulubionych wierszy”. Tom Strasznie lubię cię, piosenko wziął się więc z tyleż z szacunku dla artysty, jak i z sympatii do człowieka, w którego życiu twórczość owego artysty jest czymś znacznie ważniejszym niż tylko przedmiotem badań – staje się sposobem komunikacji, rozumienia świata, a może przede wszystkim formą budowania relacji.

Takie okoliczności wydania monografii bardzo pasują do jej głównego bohatera. Jest on bowiem autorem tekstów ukazujących międzyludzką więź jako niezwykle istotną wartość, co widać już w samym sposobie postrzegania piosenki. Według Młynarskiego to „forma magiczna, w której w błyskawicznym skrócie można nawiązać kontakt z odbiorcą i przy pomocy metafory, aluzji, niedomówienia prowadzić z tym odbiorcą pasjonującą grę”. To oczywistość, że autor potrzebuje czytelnika, ale dla Młynarskiego słuchacz nie miał jedynie wsłuchiwać się w odgórnie określone sensy, być kimś pouczanym z wyżyn podmiotu mówiącego. Metafora gry zakłada znajomość określonych zasad, ale jednocześnie przekonanie, że ostateczny wynik jest otwarty. Gra to także forma zabawy, a przede wszystkim okazja do spotkania.

 
Artysta jest zgodnie z taką koncepcją kimś, kto rozrysowuje, a potem rozkłada planszę. Właśnie taki Młynarski wydaje mi się najciekawszym tematem tomu Strasznie lubię cię, piosenko: twórca wspólnej przestrzeni – ktoś umiejący w lekkiej formie, za pomocą czasem naprawdę niewielu słów tworzyć nić w dużym stopniu pozasłownego porozumienia, czegoś, co bardzo trudno jednoznacznie opisać czy określić. 

 

Ten aspekt jego piosenkopisarstwa bardzo dobrze oddaje chociażby artykuł Jarosława Płuciennika Kultura jako aktywizm. Protest song Młynarskiego, kultura liberalna i zaangażowanie. Zawarte w nim odczytanie słynnego Róbmy swoje sytuuje ten utwór wśród tzw. pieśni natchnienia (inspirational songs) takich jak If I Had a Hammer Pete'a Seegera i Lee Haysa czy nawet Amazing Grace Johna Newtona. Pisząc o utworach utożsamianych z kategorią protest songu, Płuciennik zwraca uwagę, że samo słowo protest niezbyt pasuje do Młynarskiego – opozycyjność jego utworów była bowiem przede wszystkim konstruktywna – określona częściej za czymś, niż przeciwko czemuś. Taki charakter ma właśnie Róbmy swoje - poprzez przedstawienie ogólnoludzkich wzorców kreatywności (Noe, Kolumb, Nobel) piosenka opowiada się za wartościami, które zdają się wynikać z ideałów liberalnej edukacji. Płuciennik pisząc o zaangażowaniu obywatelskim, promowaniu aktywności społecznej poprzez pozapolityczne procesy, innowacyjności i odwadze myślenia wskazuje, jak sztandarowy utwór Młynarskiego jest bliski postawom promowanym przez powstały w 2005 międzyuniwersytecki projekt LEAP (Liberal Education and America's Promise). Przekonuje, że postawa „w myśleniu sens, w działaniu racja” oraz jej cel („Drobiazgów parę się uchowa / Kultura, sztuka, wolność słowa”) nie były jedynie użyteczną formą mowy ezopowej, sposobem na ominięcie PRL-owskiej cenzury. Aktualność i uniwersalność tej piosenki pozwala odnieść ją do kwestii zachowania i rozwijania – znajdującego się dziś zdaniem wielu w fazie kryzysu – projektu oświeceniowego.

Wśród tekstów skupiających się na językowej finezji piosenek Młynarskiego wyróżnia się artykuł Małgorzaty Kity (Lekcja kultury języka prowadzona przez Mistrza) pokazujący, że piosenki Młynarskiego nie tylko są dobrze napisane – one często traktują o dobrym pisaniu i mówieniu. Co ważne, robią to nie wprost – często w sposób aluzyjny, żartobliwy, nienachalny ukazują wartość otwartości na głos innych oraz promują „świadomą i refleksyjną [...] relację do języka i z językiem”. W jaki sposób? Choćby poprzez polifoniczność realizowaną dzięki wprowadzaniu do piosenek wielości głosów – wśród których głos porte parole autora nie zajmuje często pozycji dominującej oraz niezwykłe wyczulenie na styl, składnię i leksykę mowy potocznej – której skrótowość, emocjonalność, czasem nawet wulgarność staje się u Młynarskiego wielkim atutem.

 
Jak pokazuje piosenka Najpiękniejszy list miłosny, to, co najważniejsze, często przyjmuje formę językowo nieporadną. Młynarski namawia do dostrzegania piękna i poezji tam, gdzie inni widzieliby zapewne jedynie pretekst do kpiny, sugerując, że etyka językowa to także, a może przede wszystkim, postawa kogoś, kto potrafi słuchać i nie koncentrować się na trzeciorzędnych kwestiach poprawnościowych czy estetycznych.

 

Szczególnie ciekawy wydaje mi się Młynarski właśnie wtedy – gdy empatia wygrywa u niego z intelektualizmem, a liryczność osłabia nieco żądło złośliwego felietonisty. Taki właśnie poeta, co dobrze pokazuje szkic Edyty Pałuszyńskiej ("Ile to trzeba się nagazdować, by Polska była Polską", czyli o tworzeniu wspólnoty dyskursu w tekstach Wojciecha Młynarskiego), jest w stanie przedstawiać mieszkańców Europy Wschodniej, Polaków, reprezentantów różnych warstw społecznych – z krytycyzmem, ale jednocześnie z czułością.

Od września 2019 roku Wojciech Młynarski zostanie wpisany w nową dla siebie rolę. Wraz ze zmienioną podstawą programową 4-letniego liceum staje się (obok Ewy Demarczyk, Jacka Kaczmarskiego, Agnieszki Osieckiej oraz Kabaretu Starszych Panów) autorem oficjalnie, państwowo kanonicznym. W jaki sposób pokazywać młodzieży licealnej Młynarskiego, by nie skończyło się to siermiężnym „przerabianiem” jego twórczości? Dobrze, że nauczyciele będę mieć możliwość wyboru dowolnego utworu, który będzie można dopasować do zainteresowań danej grupy uczniów. Młynarski z lektur szkolnych bardzo łatwo może stać się pseudożartobliwym, narzekającym na „dyktaturę wyjców” irytującym wujem, który w archaicznej formie serwuje tanie morały. Może warto więc pokazać go z innej strony, jako kogoś, kto – jak wielu współczesnych raperów – rejestrował język epoki, a jednocześnie – czego współcześni raperzy raczej nie potrafią – umiał tworzyć przestrzeń porozumienia bardzo różnych ludzi w imię wspólnego działania.

 

Więcej tekstów autora znajdziesz TUTAJ