Choć w opublikowanym niedawno filmiku Rafał Pacześ stara się ją „je**ć”, trudno uwolnić od wrażenia, że oglądamy coś, co idealnie nadaje się do opisania słowem stworzonym za pomocą modnego ostatnio przedrostka; biedaspot oparty na biedascenariuszu z żenującą biedapuentą.
Gdy materiał został wrzucony na Youtuba i na oficjalne profile miasta w mediach społecznościowych pojawiło się bardzo dużo negatywnych komentarzy. Zazwyczaj akcentujących niestosowność hasła „je**ć biedę” w kontekście autentycznego ubóstwa wielu osób. Zaczęły powstawać memy zestawiające slogan Paczesia z niewyremontowanymi kamienicami, słowa „wstyd”, „żenada”, „kompromitacja” pojawiały się w takim natężeniu, że miasto postanowiło zareagować i bronić kampanii.
Wydano oświadczenie stwierdzające, że „słowa uznawane za wulgarne to też element codzienności, oczywiście nienadużywane i wypowiadane we właściwym kontekście”. Przypomniano także ciepło przyjęty spot sprzed czterech lat, Cezary Pazura powtarzał wówczas swoją znaną z filmu „Ajlawju” kwestię („Łódź ku**a”) na tle nowo otwartego, wyremontowanego dworca Łódź Fabryczna. Tylko, czy nawiązując do tego akurat spotu Urząd Miasta Łodzi, nie dostarczył kolejnych argumentów przeciwko tegorocznej akcji promocyjnej? W pewnym sensie do biedaspotu dodano biedatłumaczenie.
Przecież to nie obecność wulgaryzmu była głównym źródłem negatywnych reakcji. Przekleństwa w marketingu naprawdę nie są nowością. Wszystko zależy od tego, w jaki sposób są wprowadzane – jakie skojarzenia i emocje wywołują. Właśnie z tego powodu Urząd Miasta Łodzi spotem promującym Kartę Łodzianina napytał sobie biedy. Mimo że dla fanów znanego stand-upera jest jasne, że hasło „je**ć biedę” nie jest używane z pogardą, co sam Pacześ wielokrotnie wyjaśniał, to ono brzmi zupełnie inaczej, gdy pada z oficjalnego profilu miasta, z perspektywy władzy, choćby to była władza chcąca uchodzić za jak nafajniejszą i jak najbardziej wyluzowaną. Ludzie zbyt często słyszeli, jak szydzi się z niedostosowanych, niedopasowanych, wykluczonych – często w imię nowoczesności, rozwoju, postępu, z upupiającym ironicznym uśmieszkiem.
Do tego dochodzi wyjątkowo mało zabawna okoliczność pandemii oraz sytuacja Łodzi postrzeganej przez stereotyp miasta meneli, które robi dużo, by nie kojarzyć się już z wulgarnością, prymitywizmem oraz… biedą. W takim kontekście wypowiedź łódzkiego self-made mana, chłopaka z Kozin, który zrobił komediową karierę, brzmi jak kolejna protekcjonalna kpina. Ludzie słyszą hasło „je**ć biedę” i czują jakby ktoś zasugerował im: tracicie pracę? No to jedzcie zniżki.
Więcej tekstów autora znajdziesz TUTAJ.