Obejrzymy film?

Piotr Szwed

 

Nie ma chyba nauczyciela, który nie słyszał tego pytania. Najczęściej pada ono, gdy zmęczeni kolejną lekcją uczniowie pragną wytchnienia i urozmaicenia zajęć. Tylko z tych dwóch powodów można oczywiście zgodzić się na wyrażaną często błagalnym tonem propozycję, zyskując aprobatę i przy okazji chwilę własnego odpoczynku.

Trudno jednak mówić w tym przypadku o przemyślanej, celowej filmowej czy audiowizualnej edukacji. Jeśli mamy ochotę się nią zająć – w ramach zajęć szkolnych, pozaszkolnych czy uniwersyteckich, można zacząć od zadania sobie podstawowego pytania: po co film?

Pomocna w udzieleniu na nie sensownej odpowiedzi może być książka Od edukacji filmowej do edukacji audiowizualnej, w której zebrano artykuły kilkunastu naukowców i pedagogów (filmoznawców, kulturoznawców, polonistów). Ponieważ od lat staram się w coraz większym stopniu audiowizualizować lekcje języka polskiego oraz prowadzę zajęcia koła filmowego, liczyłem, że pośród zawartych w książce teoretycznych rozważań znajdę garść inspirujących, praktycznych rozwiązań i nie zawiodłem się.

Po pierwsze, nie szkodzić – ta zasada w przypadku edukacji filmowej jest dobrym punktem wyjścia. Przed rozpoczęciem lekcji warto zdać sobie sprawę, że przystępując do niej, można uniknąć kilku dość częstych błędów.

Bogusław Skowronek słusznie zwraca uwagę na wady formalistycznej, z ducha wyłącznie strukturalistycznej analizy. Jeśli więc przychodzimy na zajęcia uzbrojeni w aparat pojęciowy filmoznawcy i zanadto skupimy się na prezentowaniu kodu „semiotycznie zamkniętego dzieła”, chcąc zamienić uczniów w badaczy jego struktury, jest niemal pewne, że zgasimy gdzieś po drodze ich chęć do swobodnej rozmowy, sparaliżujemy pragnienie dzielenia się wrażeniami.

Witold Jakubowski zwraca z kolei uwagę na anachroniczność dzielenia kultury, a więc i filmów, na elitarne i popularne, a co za tym idzie – dobre i złe. Oczywiście nauczyciel jest kimś, kto powinien podsuwać uczniom bardziej wymagające, mniej oczywiste produkcje, zachęcać do poznania klasyki kinematografii.

Nie wolno jednak lekceważyć potencjału kina bardziej komercyjnego, ani dokonywać jego stygmatyzacji.

Pamiętam, że kilka lat temu, podczas spotkania z Krzysztofem Zanussim, dość mocno mnie poirytowały jego wygłaszane w stronę młodzieży sugestie, by obcować jedynie z arcydziełami i nie tracić czasu na przykład na seriale. Tę pogardliwą opinię o serialach autor Barw ochronnych wygłaszał w czasach nazywanych nową złotą erą telewizji, która poprzez produkcje takie jak The WireBreaking BadBlack Mirror czy True Detective zmieniła całkowicie wyobrażenie o tym gatunku, sprawiając że stał się on współcześnie nie tylko źródłem rozrywki, ale niejednokrotnie fascynującą formalnie okazją do analizy współczesnej kultury.

Jeszcze innym problemem może być instrumentalne traktowania filmu, uczynienie z niego tendencyjnej egzemplifikacji z góry przyjętych tez (polonistycznych czy wychowawczych).

Witold Jakubowski słusznie krytuje zawarte w wielu dawnych i obecnych poradnikach i programach sugestie dotyczące nadmiernego nadzoru pedagogicznego nad odbiorem kinematografii przez młodzież. Nauczyciel zmienia się wtedy w naiwnego strażnika właściwej interpretacji, któremu pomysłowość uczniowska nie jest do niczego potrzebna, wręcz zaburza doskonały scenariusz zajęć, zwieńczony jakże ubogacającymi wnioskami.

Unikanie tych błędów to ledwie pierwszy, mały krok. Na szczęście dawno minęły już czasy, gdy nauczyciel, chcący prowadzić ciekawe zajęcia na temat filmu był siłaczką, zapuszczającą się na nieznany teren nowych form kultury – z garścią dobrych intencji i szlachetnego entuzjazmu.

Obecnie wystarczy właściwie rozejrzeć się wokół i korzystać: z Filmoteki Szkolenej (warto odnaleźć w bibliotece zestaw 26 płyt DVD MKiDN przekazany niemal dekadę temu wszystkim ponadgimnazjalnym szkołom w Polsce); z bogatej oferty materiałów dydaktycznych, choćby dostępnych na stronie Legalnej Kultury, z możliwości, jakie daje NINATEKA, wyjątkowa w skali kraju biblioteka multimedialna z ponad 6 tysiącami filmów i audycji o kulturze; ze świetnych zajęć proponowanych przez instytucje takiej jak np. Narodowy Instytut Audiowizualny czy Narodowe Centrum Kultury i EC1 Łódź – Miasto Kultury, podczas których uczniowie pod okiem filmowców dokonują rozkładania i składania na nowo klasycznych dzieł polskiego kina.

Nie do przecenienia są także możliwości, jakie stwarza internet jako przestrzeń powstawania fandomów –

gigantycznych społeczności, których imponująca działalność interpretacyjna zmieniła wizerunek fana z emocjonalnego entuzjasty w często bardzo wnikliwego i wymagającego analityka, a filmowców skłoniła do umieszczania w produkcjach niezliczonej ilości aluzji i nawiązań. Jeśli rację ma przywoływany przez Małgorzatę Lisowską-Magdziarz, Henry Jenkins (współautor publikacji Rozprzestrzenialne media) twierdzący, że aktywny fan dobrowolnie rozwija najważniejsze umiejętności komunikacyjne XXI wieku (m.in. sytuowanie tekstów w tradycji kultury, selekcjonowanie i archiwizowanie wiedzy, formułowanie problemów i opinii, poszerzanie sfery kontaktów, przestrzeganie określonej etykiety...), to nauczyciel może wyciągnąć z tego bardzo optymistyczny wniosek. Duża grupa uczniów regularnie, dobrowolnie i często nieświadomie doskonale przygotowuje się do lekcji. Trzeba tylko umieć je poprowadzić.

 

Więcej tekstów autora znajdziesz TUTAJ