O Matce tylko dobrze… zasłużenie

Przemysław Waingertner

Jesteśmy szczęściarzami – mam na myśli nas: naukowców, badaczy, dydaktyków, pracujących na Uniwersytecie Łódzkim. Poświęcamy się naszym pasjom i zainteresowaniom, a do tego… dostajemy za to pieniądze. Nie jesteśmy w sytuacji tych, którzy pracując bez przyjemności i satysfakcji chcą jedynie zarobić na swój wolny czas, a godziny w pracy traktują jak zło konieczne. Zakładam, że my po prostu lubimy naszą pracę i naszą Alma Mater (nomen omen w języku Wergiliusza – Matkę Karmicielkę…). Co prawda naszych płac nie można porównać do wynagrodzenia innych pasjonatów swojej pracy – Billa Gatesa czy choćby naszego rodaka Lewego – ale… niech tam. Stąd bez obaw, że zostanę posądzony o ironię, mogę braci akademickiej polecić lekturę o ich pracodawcy, czyli Uniwersytecie Łódzkim – takoż zresztą i studentom oraz wszystkim łodzianom, którzy chcieliby poznać historię najstarszej łódzkiej uczelni.

Autorem książki Zarys historii Uniwersytetu Łódzkiego (1945-2020), opublikowanej nakładem Wydawnictwa UŁ, jest historyk i były rektor UŁ, profesor Wiesław Puś, a okoliczność jej wydania jest zacna – 75-lecie łódzkiej uczelni. Znany łódzki dziejopis, specjalizujący się w historii Łodzi jako miasta przemysłowego i wielonarodowościowego, zarazem ośrodka nauki i kultury, w czterech rozdziałach kolejno przedstawia genezę, powstanie, rozwój organizacyjny i rozbudowę UŁ w latach tzw. Polski Ludowej i III Rzeczypospolitej; prezentuje poszczególne wydziały i inne jednostki uczelniane; opisuje życie społeczno-polityczne i kulturalne społeczności akademickiej bezpośrednio po zakończeniu II wojny światowej, w PRL i w realiach niepodległej, demokratycznej Polski po 1989 r.; wreszcie – portretuje postaci Ich Magnificencji, czyli rektorów Uniwersytetu Łódzkiego.

 
Ponadto monografia zawiera obszerną bibliografię, indeks osobowy (Koleżanki i Koledzy, możemy się odnaleźć!) i arcyciekawe fotografie – niektóre naprawdę unikatowe – ilustrujące niekiedy dramatyczne, niekiedy po prostu trudne, ale czasem również… szczęśliwe dzieje UŁ.

 

Uprzedzając żachnięcie się potencjalnego Czytelnika, że usiłuję zachęcić do zakupienia i przeczytania tzw. wydawnictwa okolicznościowego, jubileuszowego (w podtekście: cóż interesującego można znaleźć w takiej książce – napisanej „ku czci”, z właściwym tego typu wydawnictwom nabożeństwem, przy unikaniu jak ognia wszelkich kontrowersji?) daję słowo – „słowo droższe pieniędzy” jak deklarował przesympatyczny Kazimierz Pawlak, bohater filmu Sami swoi – że książka jest naprawdę ciekawa i to nie tylko dla tych, dla których to historia macierzystej uczelni.

Znajdziemy w niej opowieści o zabójstwie, którego ofiarą padła w 1945 r. studentka UŁ Maria Tyrankiewiczówna, zamordowana najprawdopodobniej przez sowieckiego żołnierza, jej przejmującym pogrzebie, który przerodził się w studencką „antypaństwową” demonstrację, wreszcie – o represjach, jakie spadły na jej uczestników; o mrocznym okresie stalinizacji Uniwersytetu w latach pięćdziesiątych; o dramatycznym 1968 roku, będącym dla pracowników i studentów UŁ – podobnie jak w mniejszym lub większym stopniu dla wszystkich obywateli ówczesnej PRL – czasem prawdziwej moralnej próby wobec antysemickiej nagonki rozpętanej przez komunistyczne władze; o strajkach studenckich – również o tym największym z 1981 r.; o konsekwencjach stanu wojennego dla UŁ; wreszcie – w zupełnie innej rzeczywistości III RP, też niełatwej z racji gospodarczej przebudowy – o przyjęciu przez Uniwersytet Łódzki wraz z innymi łódzkimi uczelniami niełatwej roli prekursora procesu przekształcenia Łodzi z „miasta włókniarek” w ośrodek akademicki… Warto przeczytać!

 

Więcej tekstów autora znajdziesz TUTAJ