Nocne miasta czytanie

Natalia Królikowska

 

Tak jak w życiu zdarzają się chwile, uczucia, zjawiska nie do opisania, tak w nauce istnieją takie obszary, które z trudem poddają się badaniu. Narzędzia takie jak metodologia czy aparat pojęciowy tylko utrudniają sprawę i zaciemniają obraz, oddalając badacza od przedmiotu jego zainteresowania. Bez wątpienia jedną z takich dyscyplin jest antropologia miasta, a najbardziej ekstremalną odmianą jej nocna wersja.

 

Oddaniu doświadczania bycia-w mieście-nocą sprostać może jedynie literatura lub film najwyższej próby, a także - co stara się udowodnić autor książki Miasto w zwierciadle nocy - antropografia, czyli autorska antropologia eksperymentalna. Metoda Darmacha jest wywrotowa, niedążąca do naukowej obiektywności, cechująca się daleko posuniętym synkretyzmem.

„Zapisuję własne i innych doświadczenie, ujęte w obserwacjach, w opowieściach, rozmowach, wywiadach, postach, skrawkach, dokumentach, świadectwach - pisze autor w Prologu - Biorę zatem świat w naukowy i eksplikacyjny cudzysłów, a innym razem obnażam go i odzieram z niepotrzebnych pojęć, uwalniam od erudycyjnych przypisów”.

Sposobem na uchwycenie istoty doświadczenia miasta nocą jest zastosowanie maksymalnego skrótu, zmniejszającego dystans między bezpośredniością przeżywania a próbą jego zapisu. Stąd bardzo specyficzny, ale również charakterystyczny, styl tej książki, pełnej rzeczowników, wyliczeń, enumeracji, semantycznych spiętrzeń i powtórzeń.

Każdy z dziesięciu zamieszczonych w zbiorze esejów zawiera tego typu fragmenty:

 
„Zaopatrzenie, konkurencja, układy, konstelacje. Szyldy, napisy, plakaty, wystroje (...)” (Bairro Alto. Serce nocnej Lizbony”.
„Puszki, pogniecione kubki, resztki papierosów, pudełka po papierosach, rachunki, zużyte bilety i serwetki, papierki, foliowe torebki etc., śmieci, śmieci, śmieci (...)” (Nocny dziennik terenowy. Palermo)
„(...) brody, brody, brody, wąsy, nad uszami wygolone włosy, dresy, sportowe bluzy, bluzy z kapturem, oversize, czapka (cap) z prostym daszkiem, reszta w klapkach, sandałach, szortach do połowy łydki (...)” (Lokalny archipelag, czyli barmani z ulicy Rozrywki)

 

Z tego kłębowiska słów czytelnik lub inny badacz wyciągnąć może pojedynczą nić i osnuć wokół niej swoją własną historię, wybierając jedną w ten sposób powstałą i wyabstrahowaną metaforę jako klucz do organizacji własnego tekstu, artykułu czy badania. „To może być i jest początek. Kontynuacja. Niedomknięty epilog. Działanie i pisanie zawierające prospekt. Plan dzieła otwartego” - to zdania otwierające ostatni akapit książki.

Miasto w zwierciadle nocy to zaproszenie do doświadczania i badania nocnego świata, do antropologicznej eksploracji. Autor opisuje miejsca odległe i bliskie, o różnym stopniu i natężeniu obcości. To, co je łączy, to obecność podmiotu obserwującego i uczestniczącego jednocześnie, współczesnej inkarnacji Waltera Benjamina, przechadzającego się ulicami, rynkami i placami miast oraz próbującego we wszechpotężnej różnorodności odnaleźć jakieś wspólne centrum, ciągle wymykający się, nieuchwytny sens. „Niczym nocny flaneur przechadzam się chwiejnie po splątanej granicy fikcji i rzeczywistości, naprzemiennie odkrywam pokłady fictio w rzeczywistości i pokłady realności w fikcji” - wyjaśnia autor.

Dałoby się wyłonić z tej książki wiele obserwacji i trafnych rozpoznań o charakterze totalizującym, ale nie taki zdaje się być jej cel. „Narrację chciałbym poprowadzić we własnej koncepcji antropologicznego snu, marzenia sennego, w którym poruszam się po polach antropologii, miasta, filmu i nocy ruchem konika szachowego, według zasad nieco surrealistycznego montażu, zbliżając i oddalając plan, kadrując senne interpretacje, podskórne uskoki i zależności budujące dramaturgię nocnego bytowania, tworząc tym samym oniryczno-naukowy montaż sensów i znaczeń” - pisze autor.

To przewodnik a rebours, statek pijany, odurzona praca badawcza. Forma książki podąża za treścią doświadczenia. „Wino to stan odmienny (...). Wódka to dialektyka” - odważne i nieoczywiste, ale trafne i uzasadnione. Badacz wchodzi w miasto i wchłania je całym sobą. Nie ma tu zbędnej selekcji, brzytwa Ockhama jest stępiona do granic możliwości.

 
Bardzo łatwo byłoby podważyć, zanegować tę metodę, wytknąć autorowi błędy, ale gdyby usunąć z tych tekstów naukowe nieścisłości czy niekonsekwencje, zostalibyśmy z niewiele wnoszącym, kolejnym, nudnym opisem. Lektura tej książki pozwala za to na pełną immersję, zanurzenie się w nocne miasto.

 

Dzięki literackim zdolnościom autora nie tylko widzimy świat, jaki przed nami otwiera, ale również go słyszymy i czujemy. Synestezja to duży walor tej publikacji, tak cenny w obecnych czasach, kiedy ze względu na pandemię z dnia na dzień albo raczej z nocy na noc, zostaliśmy pozbawieni tej odwrotnej strony rzeczywistości. Od roku nie ma już miast nocą, nie działają i jest to bez wątpienia ogromna antropologiczna wyrwa. Czytając tę książkę, ciągle zastanawiałam się, gdzie podziali się, gdzie znaleźli schronienie ci wszyscy opisywani przez Darmacha kulturowi uchodźcy, uciekinierzy dnia, outsiderzy? Koło zamachowe nocnej dialektyki zostało wstrzymane. Pozostało czytanie.

 

Więcej tekstów autorki znajdziesz TUTAJ.