Mity w zarządzaniu

Marcin Giełzak

 

Istnieje stereotyp biznesmena jako człowieka praktycznego i twardo stąpającego po ziemi. Nic nie mogłoby być odleglejsze od prawdy. Osobiście poznałem aż nazbyt wielu ludzi interesu, którzy wierzyli w znaki zodiaku, czakrę, leczenie polipów siłą woli czy krzywą Laffera. Dopóki te zainteresowania realizują się „po godzinach”, możemy je uznać za nieszkodliwe hobby. Gorzej, gdy tego rodzaju postawy i poglądy zaczynają wpływać na ich życia zawodowe.

Do rzadkości należą oczywiście przedsiębiorcy, który odmówią podpisania umowy z klientem, bo nie ufają Koziorożcom, albo wyśmieją pracowników oczekujących pakietu opieki medycznej, bo „zachodnia medycyna” to fikcja. Częściej widzimy przykłady mniej spektakularne, choć nie mniej szkodliwe dla zdrowia organizacji. Obserwujemy mianowicie ludzi, którzy wpadają we własne sidła i zaczynają wierzyć we własną propagandę. Wiemy, że mamy problem, gdy menedżer zaczyna uważać swoją charyzmę i szczęśliwą gwiazdę za strategiczne zasoby, a w firmie panuje przekonanie, że wszyscy chcą w niej pracować, bo tutaj „tworzy się przyszłość” i „zmienia świat na lepsze”.

 
Zdolniejsi biznesmeni nie wierzą w mity, ale polegają na nich, bo wiedzą, że wierzą w nie inni ludzie.

 

Badacz, który chciałby być Janem Parandowskim świata biznesowego i omówić jego mitologię musiałby w gruncie rzeczy zbadać techniki manipulacji, do których odwołują się firmy celem kształtowania postaw swoich pracowników i klientów. Powinien też postawić niełatwe pytanie o to, czy zarządzanie ludźmi i sprzedawanie dobór nie wymaga od nas tworzenia i propagowania mitów.

Zadania takiego podjął się prof. Czesław Sikorski, a efektem jego dociekań jest praca Mity w zarządzaniu. Książka jest omówieniem siedmiu konkretnych przekonań, które zdaniem autora są równie powszechne, co irracjonalne. Składają się na nie m.in. mit charyzmatycznego przywódcy, mit samorealizacji, mit eksperckości. Autor omawia każdy z nich, ukazując okoliczności i warunki jego powstania, rozwoju oraz przyczyny nieuchronnego rozpadu. Zajmujący jest choćby przykład — opisany w oparciu o szeroką bazę źródłową — firm, które wymuszają na pracownikach coraz więcej zaangażowania i coraz liczniejsze poświęcenia w imię „zmieniania świata”, co skutkuje rozsadzeniem kultury organizacyjnej przez wszechobecny cynizm i wypalenie. Dobrze skontrastować to z przykładem „nudnej” firmy, która nie ma ambicji zmieniać świata, ale czytelnie i uczciwie komunikuje, czego oczekuje od personelu i jakie daje w zamian za to benefity i system premiowy.

Oczywiście, celem tego wywodu nie jest twierdzenie, że nie ma liderów obdarzonych charyzmą czy kompetentnych ekspertów albo zaprzeczanie temu, iż istnieją osoby, które samorealizują się poprzez pracę. Mamy tutaj do czynienia raczej z ukazaniem jak te pojęcia zostają propagandowo przetworzone i zmitologizowane.

 
Aby zwodzić i uwodzić pracowników oraz klientów z każdego prezesa czynić można charyzmatyka; w ten sposób szef firmy robiącej drobne aplikacje użytkowe staje się wizjonerem, którego można wymienić po przecinku z Mozartem, Einsteinem i Ghandim.

 

Na tej samej zasadzie powtarzalna i dość nudna praca biurowa zamienia się w komunikacji firmy w pełną wyzwań i ekscytacji przygodę, w której stawką są losy globu i przyszłość ludzkości.

Wybitny filozof Alfred Korzybski napisał, że są „dwa sposoby przejścia łatwo przez życie: wierzyć we wszystko i wątpić we wszystko”, bo obydwa „na równi zwalniają z myślenia”. Naczelną myśl płynącą z rozważań Czesława Sikorskiego czytam nie jako wezwanie do zwątpienia w zarządzanie, do odrzucenia marketingu, employer brandingu czy CSR jako aktywności z gruntu manipulatorskich i niewnoszących żadnej wartości do żyć pracowników i klientów. Jest to raczej zachęta do ostrożnego sceptycyzmu, do polemicznego nastawienia względem panujących mód i nawyków, a nawet do rozważenia tak niemodnych kryteriów, jak standardy etyki.

 

Więcej tekstów autora znajdziesz TUTAJ