Miasto, które potrafi zaskoczyć

Karolina Jabłońska

 

Złe miasto czy perełka architektury? Zdania na temat Łodzi są podzielone. Co ciekawe, o entuzjazm łatwiej u turystów, ale i wśród tubylców zdarzają się jej miłośnicy. Najbardziej znany obraz Łodzi został utrwalony przez Andrzeja Wajdę w "Ziemi obiecanej", gdzie poznajemy fabrykanckie miasto pełne kontrastów. Z jednej strony dające ogromne możliwości miejsce z potencjałem, z drugiej przestrzeń, w której zdolni są przetrwać tylko najsilniejsi. Taka Łódź należy jednak już do historii, a samo miasto w ostatnich latach głęboko zanurzone jest w przemianach. W jakim kierunku zmierza? Gdzie tkwi jej fenomen i czy on w ogóle istnieje?

Przez fragment swojej historii, w którym w ciągu krótkiego czasu z niewielkiego miasteczka stała się wielkim ośrodkiem przemysłowym, Łódź kojarzy się przede wszystkim z nazwiskami rodzin fabrykantów, m.in. Poznańskimi, Scheiblerami, Grohmanami, Geyerami, Schweikertami, Heinzlami, Herbstami. Jednak wśród znanych osób związanych z Łodzią znajduje się również wielu ludzi kultury. Przez osobiste sympatie mogę wymienić Juliana Tuwima, Władysława Strzemińskiego czy Katarzynę Kobro. Krzysztof Stefański w książce Henryk Hirszenberg (1885 – 1955) i środowisko żydowskich architektów Łodzi przybliża życie i twórczość jeszcze jednej osoby, której losy są na tyle barwne i nietypowe, że mogłyby posłużyć jako inspiracja scenariusza filmowego. Zawarte w tytule książki nazwisko Hirszenberg powinien kojarzyć każdy, kto choć raz odwiedził Muzeum Miasta Łodzi. W reprezentacyjnej Sali Jadalnej budynku należącego kiedyś do rodziny Poznańskich znajdują się obrazy autorstwa Samuela Hirszenberga, stojącego wówczas u progu swojej kariery. Stefański poświęca jednak uwagę jego mniej znanemu, młodszemu o 20 lat bratu, który ma w swoim dorobku kilka ciekawych realizacji oraz projektów architektonicznych. Obok historii jednego łodzianina wymienia autorów wielu budynków, które codziennie mijamy, żyjąc w Łodzi.

 

Koncentruje się na architektach żydowskich uzmysławiając nam, jak wielki wkład dla rozwoju miasta miała ta społeczność, a jednocześnie jak zróżnicowana architektonicznie jest Łódź.

 

W historii Łodzi, skądinąd bardzo ciekawej, czasem pomijane są towarzyszące jej konflikty. Mam tu na myśli nie tylko zbrodnie, które wynikały z jednostkowych sporów, ale także strajki i manifestacje robotników przeciwko fatalnym warunkom pracy i życia. Pamiętajmy, że rewolucja 1905 r. rozpoczęła się od powstania robotników w Łodzi. Z drugiej strony Łodzianie jako pierwsi w Królestwie Polskim jeździli tramwajami elektrycznymi (od grudnia 1898). Już w 1899 r. mogli przychodzić do kina otwartego przez braci Krzemińskich przy Piotrkowskiej 120. Dwa lata później w Łodzi przy ul. Legionów 14 został otwarty największy w Polsce teatr – imponujący budynek mojego ulubionego architekta, Adolfa Zeligsona, miał widownie mogącą pomieścić 1250 osób.

U progu lat 30. XX w. to właśnie w robotniczej Łodzi otwarto pierwszą międzynarodową kolekcję sztuki nowoczesnej. I, tak jak wcześniejsze udogodnienia dla mieszkańców powstawały z inicjatywy fabrykantów, którzy zawiązywali komitety mające określony cel, tak też w przypadku kolekcji, która stała się trzonem dzisiejszego Muzeum Sztuki w Łodzi, możemy mówić o uporze jednego człowieka, Władysława Strzemińskiego, który wykorzystywał swoje przyjaźnie w imię niezmiennej przez kilka lat idei.

 

Właśnie ta i poprzednia dekada pokazują, że Łódź to miasto wspaniałej modernistycznej architektury, dalekiego echa myślenia Bauhausu, gdzie na pierwszym miejscu stawiany jest człowiek i odpowiedź na jego potrzeby.

 

Łódź posiada wiele budowli pozbawionych bogatej dekoracji figuratywnej, a opierających się na architektonicznych podziałach pionowych i poziomych, które przy odrobinie zachęty i dobrej woli jesteśmy w stanie odczytać w kategorii interesującego urozmaicenia otaczającej nas przestrzeni miejskiej. Najczęściej jednak, nie mając odpowiednich bodźców i motywacji, przechodzimy obok nich obojętnie. Szkoda, bo warto nie tylko zatrzymać na nich wzrok, ale i zajrzeć do środka, gdzie czekają na nas przestrzenie zapewniające komfort funkcjonowania – zarówno jeśli chodzi o mieszkania, jak i budynki użyteczności publicznej, w których życie staje się prostsze i przyjemniejsze.

Cieszy mnie, że Krzysztof Stefański poświęcił wiele miejsca właśnie temu rodzajowi architektury, nie tylko wymieniając usytuowanie budynków, przytaczając nazwiska architektów, ale również obnażając skomplikowane relacje międzyludzkie i sieć powiązań, które nie pozostawały bez znaczenia na rozwój kultury w Łodzi.

Druga wojna światowa, mimo tego, że nie przyniosła zniszczeń samego miasta, pozbawiła go największego potencjału – ludzi. A w przypadku Łodzi to właśnie ludzie – z otwartością, wyobraźnią i odwagą, mieli największe znaczenie w jej rozwoju. Przebiegał on najlepiej, kiedy było w niej gwarno, tłoczno, kiedy w mieście na ulicach mieszały się języki, a różne kultury współistniały obok siebie. Dziś to miasto nie jest przepełnione, a według danych GUS Łódź się wyludnia. Nie ma już wspólnych interesów, bo te które są dotyczą wąskiej grupy ludzi i są rozdrobnione. Czy to oznacza kryzys? Nie jest to oczywiste, ale myślę, że pytania o przyszłość tego miasta trzeba zadawać w różnych środowiskach. Kiedy zadaję sobie pytanie o architekturę Łodzi: czy w tym obszarze Łódź potrafi jeszcze zaskoczyć też nie potrafię znaleźć jednoznacznej odpowiedzi. Patrząc na największy biurowiec w mieście wzniesiony przy ul. Mickiewicza oraz na Bramę Miasta – raczej nie. Żaden z tych budynków nie porywa, a ich twórcy nie zaproponowali wystarczająco ciekawych, jak na tak różnorodne architektonicznie miasto, rozwiązań. Z drugiej strony mamy wiele interesujących adaptacji dawnych fabryk i połączenia ich z nowoczesną architekturą – tu można polecić uwadze Fabrykę Sztuki, rewitalizację Księżego Młyna, Monopolis czy Centralne Muzeum Włókiennictwa. Pozostaje mi nadzieja, że przed nami lata dynamicznego rozwoju, pielęgnowania dobrych pomysłów i wspierania zdolnych ludzi, strategia miasta na najbliższe lata przyniesie dobre efekty, a Łódź po raz kolejny pozytywnie nas zaskoczy.

 

Więcej tekstów autorki znajdziesz TUTAJ