Kobiety niepokorne

Marcin Giełzak

 

Albert Camus napisał: „buntuję się, więc jestem”. Te słowa dobrze pasują do aspiracji współczesnej kobiety, która właśnie poprzez niezgodę, transgresję, odrzucenie normatywności może zająć właściwe miejsce w świecie polityki, sztuki czy nauki. „Właściwie” w tym kontekście znaczy: takie, jakie sama kobieta uważa za odpowiednie, nie zaś to, które wyznaczyły jej tradycja, obyczaj czy inny człowiek.

W maju 2015 roku obyła się na Uniwersytecie Łódzkim konferencja „Niepokorne-buntowniczki-reformatorki-aktywistki, czyli kobiety dokonujące transformacji rzeczywistości”. Otwarta formuła i sposób postawienia problemu otworzyły drogę dla interdyscyplinarnego podejścia, wielości punktów widzenia. Znalazło to swoje odbicie w opublikowanej właśnie książce Kobiety niepokorne, będącej pokłosiem konferencji.

Praca składa się z 25 tekstów podzielonych na 4 kategorie: Aktywistki, Idee, Codzienność oraz Sztuka. W części pierwszej, poświęconej polityce i sprawom społecznym, znajdziemy opracowania m.in. o łodziankach internowanych w czasie stanu wojennego, strajkach i walce ekonomicznej Polek na emigracji we Francji (1920-1950), zmaganiach Hindusek z niewolnictwem seksualnym. Kolejne rozdziały podejmują kwestie tak różnorodne, jak osiągnięcia i ogólna sytuacja naukowczyń w dziedzinie nauk ścisłych, historie kobiet organizujących teatry więzienne, rodowody niepokornych polskich reżyserek.

Ten zbiór, wydawałoby się nieprzystających do siebie tekstów, w toku lektury okazuje się bardzo spójny. Jest to w gruncie rzeczy portret zbiorowy kobiet, które wiele różni, ale łączy jedno: wszystkie były reformatorkami, buntowniczkami, rewolucjonistkami. Każda z nich musiała stanąć wbrew utartym poglądom, zastanym instytucjom, nieprzychylnemu status quo i walczyć o ich zmianę. Oczywiście, o ich sukcesach chętniej będą czytać osoby o liberalnych poglądach, ale nie tylko one dadzą się uwieść narracji, w której przewijają się postaci tak ciekawe, jak Frida Kahlo czy Hannah Arendt.

Na marginesie tych rozważań warto zwrócić uwagę na kwestie językowe. Słowa nie tylko opisują, ale też kształtują rzeczywistość. W krajach anglosaskich dostrzeżono ograniczający charakter formuł, takich jak „One man, one vote” albo „All men are created equal”. W kontekście polskim nadal niepotrzebne kontrowersje budzą takie formy, jak „polityczka”, „filozofka”, „profesorka”. Nie spotkałem tymczasem nikogo, kto chciałby nauczycielkę zastąpić „panią nauczyciel”, sprzątaczkę – „panią sprzątacz”, feministkę – „panią feminista”. Widać tu zupełny brak językowej konsekwencji. Jedyne, co zdaje się determinować to rozróżnienie to społeczny prestiż roli czy funkcji, o której mowa. Im ona wyższa, tym silniejsza tendencja, aby posługiwać się formą męską. Dla tych, którzy pozostają w tym względzie nieprzekonani lektura Kobiet niepokornych może być trudnym doświadczeniem. Końcówki żeńskie spotyka się tu na każdej stronie.

Mam nadzieję, że nie zrazi to potencjalnych czytelników,  bo nieczęsto okazują się w Polsce prace, które łączą w sobie wiedzę i warsztat tak wielu dyscyplin humanistycznych i społecznych.

 

Więcej tekstów autora znajdziesz TUTAJ