To nie jest tylko ostrzeżenie, to jest fakt, którego nazbyt często doświadczaliśmy w przeszłości. Wystarczy przypomnieć opór kościoła katolickiego wobec teorii Mikołaja Kopernika, prześladowania Galileusza czy odrzucanie teorii ewolucji, by zdać sobie sprawę z niszczących konsekwencji dogmatycznego myślenia o świecie. Niestety zagrożenie nie dotyczy tylko przeszłości…
W tym kontekście koniecznie trzeba przeczytać propozycję brytyjskiego bioetyka Johna Harrisa Poprawianie ewolucji, który już we wstępie zapowiada, że cel, jaki stawia przed swoją książką, jest śmiały. Otóż deklaruje, że jednoznacznie i zdecydowanie: „broni ulepszeń człowieka i argumentuje nie tylko za tym, że ulepszenia są dopuszczalne, ale także za tym, że w niektórych przypadkach istnieje pozytywny moralny obowiązek ulepszania”. Tak, Poprawianie ewolucji to śmiała propozycja i wyzwanie pod adresem dogmatycznych przyzwyczajeń związanych tak bardzo bronionej przez katolicką doktrynę „natury”.
Dogmatyczna otoczka związana z tym pojęciem skutecznie paraliżuje wszelki namysł nad początkiem i końcem ludzkiego życia, wszędzie wietrząc „majstrowanie przy Bożym zamyśle”. Otóż czegoś takiego nie ma i nie było, twierdzi John Harris. Jedyne, co mamy do dyspozycji to przenikliwość naszego umysłu i nowe osiągnięcia naukowe – to jedyna droga do szczęścia.
Wystarczy tylko zdroworozsądkowa refleksja: katastrofy i kataklizmy typu trzęsienia ziemi, ulewne deszcze powodujące olbrzymie straty, a nawet powodzie, wybuchy wulkanów niszczące całe miasta, atak szarańczy dewastujące zbiory na obszarach całych kontynentów, choroby, łącznie ze spowodowanymi przez wirusowe pandemie masowe zgony są zjawiskami jak najbardziej naturalnymi, natomiast wszelkie próby przeciwdziałania chorobom jak walka z rakiem czy innymi schorzeniami przez stulecia uznawanymi za nieuleczalne to procesy sztuczne – można wręcz powiedzieć, że stające na drodze wcześniej wspomnianym procesom naturalnym. Na tej drodze nie powinni stać dogmatycy. Co więcej jedynym kryterium uzdalniającym człowieka zarówno do dążenia do szczęścia jak i ulepszania procesu ewolucyjnego jest branie odpowiedzialności za to, co robi. Od tej odpowiedzialności, zdaje się sugerować Harris, zwalniają dogmatyczne aksjomaty, które nie tylko ograniczają ludzki umysł, ale wręcz psują ewolucyjne procesy.
Czy brytyjski filozof ma rację? Zapewne przyszłość przyzna mu rację, jak to się już wielokrotnie w przeszłości stało, gdy uwolniona z ideologicznych ograniczeń myśl ludzka odkrywała nowe, nieprzeczuwane wcześniej perspektywy. Jednak by wejść na tę drogę, potrzeba jest nieskrępowana wolność badań naukowych i śmiałość ludzkiego umysłu. I jedno i drugie jest obecne w najnowszej książce Johna Harrisa Poprawianie ewolucji. Każdy z jedenastu rozdziałów to syntetyczny wykład i przedstawienie stanu badań na dany temat.
Harris przedstawia również różne głosy w toczącej się, niekiedy bardzo gwałtownej dyskusji i pokazuje, dlaczego wielu myślicieli po prostu nie ma racji.
Oto niektóre z nich: poprawianie jako moralna powinność, czy ulepszanie istnieje i dlaczego jest ważne, nieśmiertelność, dobre i złe wykorzystanie technologii. Moim zdaniem warto poddać się spokojnemu wywodowi Johna Harrisa. I wcale nie chodzi o to, by nas przekonał, ale o to, by wiedzieć, jak naprawdę się sprawy mają.
To lektura obowiązkowa dla wszystkich, którym się wydaje, że wiedzą lepiej od specjalistów (a zwłaszcza od bioetyków), jak powinna wyglądać nauka i jej przyszłość. Globalne doświadczenie pandemii, które nas gnębi od końca 2019 roku, jedynie wzmocniło prorocki wymiar przesłania książki. Szczególnie jednak powinni ją przeczytać ci, od których zależą biurokratyczne regulacje nauki. Jeśli chcemy, by nauka była prawdziwym poznawaniem, to trzeba ją uwolnić od ideologicznych kagańców, nawet jeśli są nakładane w imię najszczytniejszych ideałów. A może przede wszystkim wtedy.
Więcej tekstów autora znajdziesz TUTAJ.