Człowiek z ołówkiem

Piotr Szwed

 

 

"But something is happening and you don't know what it is. Do you, Mr. Jones?"

 

Bob Dylan

Bob Dylan z literacką Nagrodą Nobla. Niektórzy piszą, że to niespodzianka. Jeśli jednak spojrzymy na ostatnich nagrodzonych autorów przez pryzmat kulturotwórczości, wówczas stanie się jasne, że mało kto był tak czytany jak Robert Zimmerman. 

 

Jeśli dziś profesor literatury w New Jersey omawia ze studentami teksty z płyty Kendricka Lamara „To Pimp A Butterfly”, zestawiając je z twórczością Toni Morrison, to nie mamy do czynienia z niczym innym, jak tylko z późnym pokłosiem Dylanowskiej rewolucji, polegającej na skompromitowaniu prostego podziału na kulturę popularną (ponoć prymitywną) i elitarną (ponoć wysublimowaną). 

 

Można by zresztą stworzyć litanię fantastycznych artystów, począwszy od Johna Lennona a skończywszy na współczesnych poetach piosenki takich jak Sufjan Stevens czy Dan Bejar, którzy w kontekście autora „Like a Rolling Stone” powinni się podpisać pod zdaniem, jakie na temat Mickiewicza wypowiedział Krasiński: „My z niego wszyscy”.

 

Łatwo operuje się pochwalnymi ogólnikami. Korzystając z okazji, jaką stwarza ten Nobel, wolę zająć się napisaniem kilku słów o mojej ulubionej piosence Dylana, utworze „Ballad of a Thin Man”. Ten blues o panu Jonesie, który nie jest w stanie zrozumieć otaczającej go, coraz dziwniejszej rzeczywistości Zimmerman wydał na przełomowym krążku „Highway 61 Revisited”, mając świadomość, że jego odważna wolta, przejście od gitary akustycznej do elektrycznej, będzie odbierana jako coś kompletnie niezrozumiałego. Jednocześnie mamy do czynienia z antymieszczańską satyrą, pan Jones to osoba o wąskim horyzontach, ignorant cieszący się społecznym szacunkiem, poirytowany, że ktoś ośmiela się „atakować jego wyobraźnię”. Świat jest pełen takich Jonesów. Jeden z nich przed paroma dniami, na wieść o werdykcie Komitetu Noblowskiego opublikował artykuł pt. „Czy Bob Dylan zawarł pakt z diabłem?”.

 

Najciekawsze w tej piosence nie jest jednak jej autotematyczne czy też satyryczne przesłanie, ale stworzenie mocno kafkowskiej atmosfery, z labiryntową duchotą, nieoczywistym humorem, wspaniałym połączeniem oficjalności i erotyki. Uwielbiam surrealistyczny, a jednocześnie jak najbardziej realistyczny początek, gdy bohater wchodzi do pokoju z ołówkiem w ręku i nagle dostrzega nagiego mężczyznę. Dlaczego akurat z ołówkiem? Bo wszyscy jedynie szkicujemy. Poruszamy się po omacku we wciąż zmieniającym się świecie, zostawiamy po sobie niepoważne i w gruncie rzeczy łatwo zmazywalne ślady. Tekst „Ballad of a Thin Man” uderza powracającym motywem oderwanych od siebie elementów anatomicznych (coś w stylu pupy, gęby, łydki u Gombrowicza). Najpierw ktoś wręcza Jonesowi kość, potem oddaje mu pożyczone gardło, a gdy w finale piosenki bohater ruchem opanowanego, rozsądnego człowieka wkłada swoje oczy do kieszeni, to jest to gest ucieczki od niepokoju, ale i doskonała metafora rozpadania, rozklejania się naszej coraz bardziej fragmentarycznej tożsamości. Przy okazji „tworzenia nowych form poetyckiej ekspresji w ramach wielkiej tradycji amerykańskiej pieśni” Dylan – na wiele lat przed Kunderą i Baumanem – opisał doświadczenie nieznośnej lekkości bytu, zanurzył się po pas w strumieniu płynnej nowoczesności.

 

Więcej tekstów autora znajdziesz TUTAJ