Możemy sobie oczywiście przywoływać wydarzenia z przeszłości, korzystając z wszelkich, dostępnych zapisów obejmujących nie tylko świat cyfrowy, lecz także wszystko, co potrafimy odkryć, bądź odkopać i oczywiście zanotować. Jednym z takich cudów informacji są archeologiczne wykopaliska. Są to skarby o niesłabnącym wpływie na naszą — wydawałoby się całkowicie przewidywalną — egzystencję.
Oto przed Państwem jedna z takich cegiełek z fascynującej historii ludzkości: Palmyra! Położony na pustyni prawie w samym centrum Syrii, przez stulecia, ważny ośrodek handlowy. Dlaczego jest tak ciekawa, wszak jest tylko kropką na mapie, ledwie kilkoma zachowanymi w wapieniu ruinami? Może dlatego, że wciąż dostarcza wiedzy, wciąż prowokuje do rozważań, wciąż porusza naszą wyobraźnię? Swym osobliwym trwaniem ubogaca naszą narrację o nas samych, udowadniając, iż bycie, bez względu na miejsce, niezmiennie dąży do inflacji nadmiaru w jakimś stopniu ujarzmiającej strach wynikający z upływającego czasu.
Publikacja Palmyra, której już nie ma Paula Veyne'a, ukazuje nam pozostałości niegdyś tętniącego życiem miasta imperium rzymskiego, pełnego kontrastów, a zarazem spójnego, gdyż pozbawionego konfliktów rozdzierających miejską społeczność. Z jednej strony Palmyra zachowała administracyjne podstawy miast imperium rzymskiego, z drugiej wprowadziła niezwykle ważny, bo niekonfliktogenny, plemienny podział (dzielnicami miasta zarządzały poszczególne plemiona). A przy tym była „odpowiednio” zhellenizowana (to ważne w ówczesnym rozumieniu obywatela rzymskiego).
Na swój oryginalny sposób była jednym z niewielu miejsc tego regionu, gdzie na co dzień posługiwano się językiem aramejskim, choć w murach najmniejszego z jej antycznych teatrów, sztuki odgrywano w języku greckim.
Ten specyficzny kulturowy kosmopolityzm jest przykładem różnorodności myślowej, ukazującej nieinwazyjną absorbcję odmiennych wzorców w jednym miejscu i czasie. Tym bardziej niezrozumiałe stają się barbarzyńskie działania terrorystów z Daisz. W 2015 roku terroryści wysadzili w powietrze większość ważnych poznawczo budowli Palmyry: świątynię Bela, łuk triumfalny, kamiennego lwa ze świątyni bogini Allat.
W skali ludzkich doświadczeń każda cegiełka, nawet tak dla naszej części Europy egzotyczna jak odkopane po wielu wiekach miasto na pustyni, jest czymś wyjątkowym, czymś bezustannie rozpalającym wyobraźnię, także dlatego, że takich odkryć jest wciąż jakby za mało. Zaczynamy to rozumieć właśnie wtedy, gdy doświadczamy straty w tak bezustannie spłaszczanym, zunifikowanym oglądzie rzeczywistości — zwłaszcza dziś, w cyfrowym świecie, który z jednej strony w jakiś sposób nas ogranicza (ułatwiony dostęp do informacji, rozleniwia nasze potrzeby), a z drugiej rozszalała wyobraźnia kreatorów cyfrowego świata, często bezrefleksyjnie, bezkrytycznie narzuca nam nową wrażeniowość, niemającą nic wspólnego z autentycznym doświadczeniem. Właśnie w takim świecie wydaje się, że nie ma nic istotniejszego dla ludzi jak możliwość doświadczania procesu poznawania przeszłości. Dlatego pozbawianie nas choćby cząstki tej wiedzy, jest czymś tak dramatycznie niewybaczalnym.
Więcej tekstów tego autora znajdziesz TUTAJ.