Mogę powiedzieć, że uniwersytet to całe moje życie.
Zaczęło się od marzeń. Gdy jako dziecko spacerowałam z moimi psami ulicą Narutowicza, gdzie mieszkałam, a także pobliską Uniwersytecką czy Matejki, i mijałam miejsca związane z UŁ, marzyłam o tym, by kiedyś tam studiować. Potem, będąc uczennicą XII LO i finalistką olimpiady polonistycznej, zostałam zaproszona na uniwersyteckie spotkanie z prof. Polą Wert. To przesądziło o moich późniejszych wyborach. Zostałam studentką polonistyki.
Rozpoczęłam studia na początku lat 70. XX wieku. Zajęcia mieliśmy w gmachu przy ulicy Uniwersyteckiej, częściowo przy ulicy Piramowicza, w starej kamienicy, a także w gmachu Biblioteki UŁ przy Matejki. Pamiętam niezwykłe wykłady prof. Stefanii Skwarczyńskiej, która była dla wielu z nas niekwestionowanym autorytetem czy wykłady prof. Witolda Śmiecha opowiadającego nam o języku polskim z pięknym wileńskim zaśpiewem. Bardzo lubiłam chodzić na zajęcia z filmoznawstwa z prof. Bolesławem Lewickim, a także z prof. Stanisławem Kaszyńskim, który tak zaraził nas miłością do teatru, że z zapałem działaliśmy w kole teatralnym i jeździliśmy na spektakle teatralne do Krakowa czy Warszawy. Pamiętam do dziś nasz wyjazd do Starego Teatru, gdzie przez około 8 godzin, siedząc na schodach, oglądaliśmy Z biegiem lat, z biegiem dni w reżyserii Andrzeja Wajdy.
Mniej więcej w połowie studiów „przeprowadziliśmy się” do zabytkowego gmachu przy al. Kościuszki, gdzie przed wojną mieściło się niemieckie gimnazjum. Kręte korytarze, sale z ogromnymi oknami i złą akustyką, olbrzymia sala wykładowa i tzw. kamczatka, do której prowadziły strome schody – to była nasza nowa polonistyka.
Angliści mieli lepiej – nie musieli wspinać się tak wysoko, zajęli pierwsze piętro i parter. To tam uczestniczyłam w konwersatoriach poświęconych poezji, prowadzonych przez – wówczas jeszcze doktorów - Jerzego Poradeckiego czy Romualda Skowronka. Teraz, po latach zamykam oczy i słyszę wiersze przez nich mówione, krążą w mojej pamięci. Literatura zawsze była moją pasją, więc nic dziwnego, że jej właśnie poświęciłam pracę magisterską. Pisałam ją pod kierunkiem prof. Anieli Kowalskiej, która dała mi wolną rękę, a jednocześnie bardzo pomagała w zdobywaniu materiałów związanych z tematem rozprawy – szopkami satyrycznymi okresu międzywojennego. To jej zawdzięczam możliwość odbywania kwerend w IBL PAN i inspirujące rozmowy o literaturze.
Gdy kończyłam studia na polonistyce UŁ i zaczynałam podyplomowe studia dziennikarskie na Uniwersytecie Warszawskim, nie przypuszczałam, że prawie zaraz po nich znów powrócę do gmachu przy al. Kościuszki… Rok 1980 oszołomił nas wszystkich, rok następny przyniósł falę strajków studenckich, które rozpoczęły się właśnie na UŁ. Jako początkująca dziennikarka Radia Łódź znów znalazłam się na krętych schodach i wspinałam na kamczatkę. Stamtąd przywoziłam do radia rozmowy przeprowadzane z protestującymi studentami, tam spotykałam się z Wojciechem Walczakiem stojącym na czele komitetu strajkowego, tam obecni byli – wspierający studentów – prof. Jan Lutyński, prof. Ija Lazari-Pawłowska czy Marek Edelman. Nieraz sięgam do tych nagrań zachowanych w radiowym archiwum. Są bezcenne.
W późniejszym czasie powracałam na moją uczelnię dziesiątki razy. Brałam udział w posiedzeniach Senatu UŁ, gdy toczyły się rozmowy o zmianach w szkolnictwie wyższym. Uczestniczyłam w wielu sympozjach i seminariach. Wraz z Gaudeamus igitur… rozpoczynałam kolejne lata akademickie.
Na antenie radiowej pojawiali się uniwersyteccy eksperci, z którymi przygotowywałam cykle rozmów. O języku polskim opowiadali dr Danuta Zawilska, prof. Kazimierz Michalewski i prof. Marek Cybulski, który zapamiętał mnie jako jedną ze swoich pierwszych studentek. Poświęcone historii i obyczajowości audycje komentowała antropolożka kultury prof. Katarzyna Kaniowska. Specjalne miejsce zajmowali zawsze socjolodzy – prof. Jan Lutyński analizował zachodzące w kraju zmiany, prof. Wielisława Warzywoda-Kruszyńska naświetlała problem biedy w łódzkich enklawach, z prof. Anną Kubiak przygotowywałam cykl „Okiem socjologa”, omawiając problemy transformacji, dr Andrzej Rostocki wielokrotnie gościł w radiowym studiu opowiadając o kulturze i czytelnictwie, a prof. Marek Czyżewski wyjaśniał kwestie związane z masową komunikacją.
Wiele zawdzięczam naukowcom z Centrum Badań Żydowskich UŁ – to dzięki dr Jackowi Walickiemu, dr Ewie Wiatr i dr Adamowi Sitarkowi powstało wiele interesujących rozmów i reportaży mówiących o łódzkich Żydach. Ich historia i kultura to moja kolejna pasja. Cykl poświęcony łódzkiemu gettu został stworzony przy współpracy z historykiem Julianem Baranowskim, z którym miałam okazję zrealizować reportaż radiowy www.ślady – został on nagrodzony w ogólnopolskim konkursie na reportaż w 2001 roku. I jeszcze rzecz bez precedensu – Kronika łódzkiego getta wydana przez Wydawnictwo UŁ – bez niej opowieść o Łodzi żydowskiej byłaby niepełna.
Oczywiście moje radiowe życie przez ponad 30 lat wypełniała także literatura. Ścisła współpraca z Katedrą Romantyzmu i Literatury Współczesnej UŁ zaowocowała zorganizowaniem 15 konkursów poetyckich o zasięgu ogólnopolskim, a nawet – dzięki Internetowi – światowym. Każdy z konkursów nawiązywał do twórczości uznanych poetów – Adama Mickiewicza, Jarosława Iwaszkiewicza, Mirona Białoszewskiego, Juliana Tuwima czy Stanisława Grochowiaka. W jury zasiadali prof. Krystyna Poklewska, prof. Krystyna Pietrych, prof. Tomasz Cieślak i prof. Jacek Brzozowski. Najlepsze wiersze znalazły się w wydanych w serii poetyckiej Radia Łódź tomikach. Często do nich powracam, przypominając sobie chwile spędzone z Jackiem Brzozowskim przy ich redagowaniu. Z Jackiem, z którym przez blisko 20 lat spotykaliśmy się w radiowym studiu, wysłuchując początkujących poetów, rozmawiając o wydawanych dziełach Juliusza Słowackiego czy przygotowując cykl poświęcony starym poetom. Jego śmierć, kilka lat temu, była dla mnie prawdziwym ciosem.
Uniwersytet Łódzki obecny był także w moim życiu dzięki prowadzonym przeze mnie, początkowo na Wydziale Filologicznym, potem na Wydziale Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej, warsztatom radiowym. I znów powróciłam na al. Kościuszki, gdzie – dzięki moim studentom – poznałam historię tajemniczej wieżyczki wieńczącej gmach.
Przez 10 lat wspólnej pracy zrealizowaliśmy wiele interesujących projektów, m.in. reportaż Kochankowie z ulicy Kamiennej czy Chrystus miasta. Wielu z uczestników warsztatów jest dziś dziennikarzami. Z satysfakcją oglądam ich w telewizji, słucham w radiu i czytam ich artykuły w prasie.
Mój uniwersytet to także historia rodzinna. To tu, po wojnie, po stracie bliskich i po wyjeździe ze zburzonej Warszawy, podjęła studia moja mama. To tu studiował mój mąż – absolwent łódzkiej anglistyki. To tu wreszcie został studentem socjologii mój syn, Jerzy Pawlik, laureat Nagrody im. Jana Lutyńskiego za najlepszą pracę magisterską.
UŁ – całe moje życie. Brzmi patetycznie? Ale coś w tym jest.
Więcej tekstów autorki znajdziesz TUTAJ.