Bez blasku fleszy

Karolina Jabłońska

 

Geniusz, szaleniec, a może szarlatan? Artysta należy do grupy pojęć wymykających się jednoznacznym określeniom, zwłaszcza w odniesieniu do sztuki najnowszej, w której obecnych jest coraz więcej pojęć wymagających redefinicji lub rozszerzenia ich znaczeń.

 

Dla znacznej większości postać artysty kojarzy się z kimś wybitnym, oderwanym od przyziemnych obowiązków, natchnionym przez siły wyższe, komu dajemy często społeczne przyzwolenie na wykraczanie poza przyjęte normy obyczajowe. Z drugiej strony zaglądamy ciekawie w prywatne życia twórców, chętnie podglądając ich w biografiach książkowych i filmowych. Mamy głęboko utrwalony model romantyczny artysty, który jest wybitną jednostką, nierzadko samotną, nierozumianą przez innych, cierpiącą przez swą wrażliwość, a jednocześnie będący w stanie zobaczyć to, czego inni nie są w stanie dostrzec. Romantyczna definicja została trochę zmodyfikowana przez spopularyzowane biografie twórców związanych z impresjonizmem oraz modne w ostatnich latach życiorysy z kręgu École de Paris, co pozwoliło do obrazu artysty dodać życiową niezaradność, problemy społeczne i nadużywanie substancji szkodliwych podczas długich i częstych spotkań towarzyskich, najczęściej w kawiarnianych wnętrzach. Wzorzec ten jest już dawno nieaktualny, na co zwraca uwagę Piotr Szenajch w książce Odczarowanie talentu. Socjografia stawania się uznanym artystą.

 
Na ponad 500 stronach autor nie tylko odczarował romantyczne pojęcie talentu jako daru danego od Boga, ale również postać samego artysty, robiąc to na kilku płaszczyznach.

 

Przede wszystkim włączył do książki autobiograficzny wywiad narracyjny, a w cytowanych fragmentach rozmów udało mu się uzyskać w miarę spontaniczne wypowiedzi artystów i zachować zróżnicowaną ekspresję. Przytaczane wypowiedzi pozbawione zostały redakcyjnej gładkości, pozostały pełne zaś naturalnej spontaniczności. Ich dodatkowym atutem jest to, że wydają się oddawać charakter rozmówcy.  Szenajch sięgnął po nazwiska twórców uznanych i jasno sprecyzował kategorię artystycznego sukcesu. Wśród czynników decydujących o przynależności do niej wskazał przede wszystkim na: obecność nazwisk w literaturze fachowej oraz w wysokonakładowej prasie, udział w wystawach, obecność prac w uznanych galeriach i muzeach. Gwiazdy polskiej sceny sztuk wizualnych nie zostały tu jednak przedstawione w świetle reflektorów towarzyszących im sukcesów: spektakularnych wystaw, intratnych kontraktów, prestiżowych propozycji współpracy, ale w przestrzeni bardzo prywatnej.

Początki drogi artystycznej, kapitał z jakim wkroczyli w świat sztuki, wzorce które ich kształtowały zostały mocno wyeksponowane w książce. Szenajch podkreślił też ciężką pracę, czasem bardzo metodyczną, którą włożyli twórcy w rozwój swoich umiejętności (wg cytowanego K. Andersa Ericssona potrzeba 10000 godzin dla uzyskania biegłości). Nie zostały tu także przemilczane momenty trudne, pełne zwątpienia, czasem już po osiągnięciu sukcesu, porażki, ucieczki i rozczarowania. Autor Odczarowania talentu zerwał tym samym z nieprawdziwym obrazem artysty wiecznie szczęśliwego, artysty bez kłopotów, artysty nic niemuszącego.

Piotr Szenajch porównał swoją pracę do portretu zbiorowego, nawiązując tym samym do typu portretu, który służył utrwalaniu wizerunków przedstawicieli określonych grup, np. cechów. Wymagał on dużej wprawy, ponieważ z jednej strony malarz zobowiązany był, by każdego portretowanego przedstawić w takim samym stopniu, z drugiej zaś zachować atrakcyjność kompozycji. Portrety takie były bardzo popularne w Holandii w XVII w. Trzymając się porównania zaproponowanego przez autora książki można stwierdzić, że nie sprostał on zadaniu, ponieważ wymogi kompozycyjne uniemożliwiły mu przedstawienie w równym stopniu wszystkich postaci, z którymi rozmawiał. Niektóre z nich były jedynie wspomniane w jednym czy dwóch miejscach, podczas gdy życiorysy i historie innych stały się podstawowym przykładem dla niejednej teorii naukowej. Pamiętajmy jednak, że mówimy o końcu XX w. i początkach wieku XXI, gdy kanoniczność przedstawień została wyparta przez inne kategorie, wśród których wymieniłabym nowatorstwo, element zaskoczenia, a także umiejętność współpracy.

Szenajch pokazał, że brawurowo żongluje pojęciami socjologicznymi, koncentrując się przede wszystkim na poglądach Pierre’a Bourdieu, którego teorie odniósł do życiowej i zawodowej praktyki artystów.  Postarał się wskazać, gdzie teoria się sprawdza, a w którym miejscu nie przystaje do rzeczywistości. Należy wziąć jednak pod uwagę, że Odczarowanie talentu dotyczy realiów polskiego świata sztuki, który rządzi się nieco innymi prawami niż rynek zachodni, co, jak sam autor określił, wynika z jego niedojrzałości.

 
Ciekawym elementem książki jest pokazanie, w jak różny sposób artyści na ten rynek wkraczali i jak wiele zależało od „sprzężeń karier” z osobami, które na swojej drodze spotkali.

 

Szenajch dotknął wielu interesujących zagadnień we współczesnej sztuce, wspomniał bowiem nie tylko o funkcjonowaniu artysty na rynku sztuki we współczesnym świecie. Mówił o zasobach, jakie daje wykształcenie, podjął zagadnienie cytowania, wyłączając jednak kontekst postmodernizmu, przytoczył teorię efektu Matyldy w odniesieniu do braku równowagi między obecnością kobiet i mężczyzn w świecie sztuki, wskazując na schematy myślenia, które je podtrzymują. To tylko niektóre zagadnienia związane ze sztuką współczesną, które są niezwykle ważne i interesujące, a z pewnością warte pogłębienia badań. Szenajch posiadł cenną umiejętność otwierania czytelnika na złożoność zagadnień oraz zwracania uwagi na ich niejednoznaczność i myślę, że może zainspirować do dalszych poszukiwań niejednego naukowca.

Odczarowanie talentu jest dziś niezwykle istotne. Przede wszystkim dlatego, że najwyższy czas zrewidować romantyczne ideały i to nie tylko w kontekście twórczości. Zmieniły się czasy i realia. Pojawiły się nowe pojęcia. Tymczasem patrząc na artystów, robimy to ciągle przez pryzmat XIX w. W książce padają niezwykle ważne moim zdaniem słowa, wypowiedziane przez jedną z rozmówczyń: „Panu jest wszystko jedno, bo pan z innej dziedziny”. Z jednej strony doskonale ilustrują one hermetyczność środowiska artystów, z drugiej wskazują obojętność na ich szczególne potrzeby społeczne. Te oba czynniki stają się źródłem nierealnych oczekiwań wobec twórców przy jednoczesnym braku nowoczesnych rozwiązań systemowych, które zapewnią im bezpieczne funkcjonowanie i wykonywanie swojej pracy.

 
Artysta nie opłaca świadczeń mieszkaniowych swoim natchnieniem, nie karmi się wzniosłymi ideami i nie płaci w sklepach swoją wrażliwością.

 

Nie ma też sensu ciągle wszelkie niedociągnięcia lub braki systemowe w państwie tłumaczyć niedojrzałością rynku i świata sztuki. Trzeba o potrzebach twórców mówić i próbować poprawiać istniejące warunki. Artyści są bowiem bardzo potrzebni, mimo tego, że ich znaczenie jest coraz częściej marginalizowane. Niektóre zjawiska, zależności, tęsknoty, potrzeby można wyrazić tylko w sztuce. Czas zacząć o tym przypominać.

Książka Szenajcha nie jest poradnikiem jak zostać artystą, ale próbą przełamania dystansu między hermetycznym światem sztuki a innymi dziedzinami. To niełatwa lektura przypominająca o pracy, której wymaga podążanie za współczesnością. Stanowi nie tylko rewizję teorii Pierre’a Bourdieu, ale daje także interesującą perspektywę mówienia o artystach. I chociaż w wielu miejscach problemy artystyczne są w niej uproszczone, pozwala na otwartość wobec poruszanych zagadnień. Co więcej, stanowi impuls, by o problemach świata sztuki mówić.

 

Więcej tekstów autorki znajdziesz TUTAJ